Wyprawa na Kamczatkę
Tym razem za cel naszej wyprawy obraliśmy spłynięcie rzeką Opalą do Morza Ochockiego. Zadanie to okazało się o wiele trudniejsze niż przypuszczaliśmy. Pomijając fakt, że żadne drogi lądowe nie łączą Kamczatki z resztą świata, musieliśmy sobie uświadomić, że dojazd nad rzekę nie będzie ani prosty, ani przyjemny. Pokonanie ostatnich 100 km dzielących nas od rzeki zajęło ponad 10 godzin nieustannej jazdy po kamczackich bezdrożach. Jedynie spory zapas alkoholu trzymał nas przy życiu.
Kamczatka to piękne i niebezpieczne miejsce. Została ona ukształtowana głównie w procesach wulkanicznych, toteż pokrywa ją niezliczona ilość wulkanów, często aktywnych do dnia dzisiejszego. Ten duży półwysep (większy od Polski), leżący w krańcowo wschodniej części Rosji, zamieszkuje jedynie 400 tys. osób, z czego prawie 50% ludności skupiona jest w jednym mieście - Pietropawłowsku Kamczackim
.
.
Ostatnie kilometry owiały nieprzeniknione mroki nocy, jednak dotarliśmy bez większych problemów. W porannym świetle pierwszy raz ujrzeliśmy potęgę tamtejszej przyrody. Zamglone równiny kontrastowały z mrocznymi szczytami wulkanów. W krajobrazach tych tkwiła jakaś ukryta groźba. Delikatny oddech wiatru prowadził nas w dół rzeki. Od czasu do czasu można było dostrzec ukryte sylwetki zwierząt przemykających między gęstymi drzewami. Górski strumień zmienił się w grzmiącą rzekę, cienie nabrały ostrości, a z czasem i ciała. Pośród nas pojawiły się niedźwiedzie. Stały w rzece, mijały nas brzegami, chodziły po obozie. Spotkał nas też wiatr. Delikatnie powitał, wskazał drogę, a potem połamał namioty, porwał pontony i przewiał do szpiku kości. Próbował nas pokonać, próbował przestraszyć i złamać. Nie działał on sam. Szpony dzikości ściskały nas coraz mocniej w swych ramionach. Rzeka, choć przyjazna i piękna, nie mogła zapewnić nam bezpieczeństwa. To góry rządziły jej korytem, to góry nie chciały nas wypuścić. To one zatopiły nasze rzeczy kierując wodę swymi stromymi, skalistymi stokami.
Kamczackie palie - jedne z najpiękniejszych ryb jakie łowiliśmy. |
Ten wóz przeprowadził nas bezpiecznie przez najcięższe bezdroża. Co ciekawe bardziej trzęsło gdy jechał po równej drodze niż po górskich stokach. |
Najbardziej niebezpieczny aspekt naszej wyprawy. Bez broni palnej zdani byliśmy jedynie na łaskę tych władców gór. Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach. Podczas 20-dniowej przeprawy spotkaliśmy ponad 60 niedźwiedzi. Najbardziej utkwiło mi w pamięci samotne spotkanie z trzema osobnikami w odległości zaledwie 10 metrów.
|
Nasze obozowisko na tle wulkanu Opala (2475 m n.p.m. ). Widok ten towarzyszył nam przez ponad tydzień, gdy spływaliśmy wzdłuż jego zbocza. |
Łososie z opali to niezwykle waleczne ryby. Zapasowe wędki to niezbędna część ekwipunku. Z początku srebrzyste ryby, z czasem nabierają czerwonego zabarwienia. |
Niektóre sztuki musieliśmy wyrwać niedźwiedziom spod pyska. |