Odkąd pierwszy raz odwiedziłem Ziemię Ognistą w Chile wiedziałem, że będę tam wracał. Wracałem przez kolejne lata z grupą przyjaciół, jednak ciągle marzyłem o samotnej wyprawie. W tym roku udało się, spędziłem miesiąc na krańcu świata, sam na sam z własnymi słabościami, huraganowym wiatrem, deszczem i chłodem. Dziękuję Rafałowi Słowikowskiemu za pomoc logistyczną i Mariuszowi Aleksandrowiczowi za wsparcie mentalne.
Krzyż Południa na fladze Ziemii Ognistej.
Cisza, brak wiatru. Rzadkie zjawisko w tej krainie.
Pięknie ubarwiony patagoński potokowiec.
Po dwóch dniach aklimatyzacji wyruszyłem w nieznane...
Po trzech godzinach marszu dotarłem nad Rio Blanco. Nie było łatwo, 20kg na plecach plus trudny do marszu dziewiczy teren. Ale smakowało to piwko (drugie zachowałem na drogę powrotną!!!).
Lago Fagnano w tym roku wyjątkowo szczodrze dażyło pięknymi rybami.
Pięknie ubarwiony patagoński potokowiec.
Po dwóch dniach aklimatyzacji wyruszyłem w nieznane...
Po trzech godzinach marszu dotarłem nad Rio Blanco. Nie było łatwo, 20kg na plecach plus trudny do marszu dziewiczy teren. Ale smakowało to piwko (drugie zachowałem na drogę powrotną!!!).
Lago Fagnano w tym roku wyjątkowo szczodrze dażyło pięknymi rybami.