Chile, Ziemia Ognista 2019

Odkąd pierwszy raz odwiedziłem Ziemię Ognistą w Chile wiedziałem, że będę tam wracał. Wracałem przez kolejne lata z grupą przyjaciół, jednak ciągle marzyłem o samotnej wyprawie. W tym roku udało się, spędziłem miesiąc na krańcu świata, sam na sam z własnymi słabościami, huraganowym wiatrem, deszczem i chłodem. Dziękuję Rafałowi Słowikowskiemu za pomoc logistyczną i Mariuszowi Aleksandrowiczowi za wsparcie mentalne.

 
Krzyż Południa na fladze Ziemii Ognistej.
 
 
 
 
 
Cisza, brak wiatru. Rzadkie zjawisko w tej krainie.


Pięknie ubarwiony patagoński potokowiec.





Po dwóch dniach aklimatyzacji wyruszyłem w nieznane...


Po trzech godzinach marszu dotarłem nad Rio Blanco. Nie było łatwo, 20kg na plecach plus trudny do marszu dziewiczy teren. Ale smakowało to piwko (drugie zachowałem na drogę powrotną!!!).


Lago Fagnano w tym roku wyjątkowo szczodrze dażyło pięknymi rybami.
  • Patagońska puszcza, tutaj nie ma wydeptanych ścieżek.
  • Dotarcie do łowiska jest nie lada wyzwaniem.
  • Samiec pstrąga potokowego - 65cm.
  • Całe dno rzeki porośnięte było przez inwazyjne glony (didymo) przywleczone na obuwiu przez wędkarzy z Nowej Zelandii.
  • Aż trudno uwierzyć, że żyły tam jeszcze jakieś ryby.
  • Rzeka bez nazwy, znaleziona na mapie satelitarnej (22km marszu). Nazwałem ją "bobrową", ponieważ żyło w niej więcej bobrów niż pstrągów.
  • Każdego wieczora rozpoczynał się cudowny spektakl, uaktywniały się bobry. Wystarczyło siedzieć nieruchomo na brzegu rzeki.
  • Draga - pozostałość po gorączce złota z przełomu XIX i XX wieku.
  • Buty i wędka nie przetrwały trudów wyprawy. Pora wracać.